Argentyńczycy w ćwierćfinale. Rygiel pękł w 118. minucie

Kiedy oba zespoły słaniały się już na nogach ze zmęczenia, dzielni Szwajcarzy stracili piłkę w środku pola, dostał ją Leo Messi, przytomnie podał do Angela di Marii. Strzał skrzydłowego Realu Madryt z narożnika pola karnego nie został zablokowany czy obroniony przez Diego Benaglio. Jak futbol jest okrutny, Szwajcarzy przekonali się w pierwszej doliczonej minucie drugiej części dogrywki – rezerwowy Admir Mehmedi strzelił w słupek, odbita piłka trafiła w jego nogę i o centymetry minęła argentyńską bramkę. W dwie minuty wydarzyło się więcej niż przez ponad dwie godziny.

Ten sam Mehmedi, największy pechowiec meczu, przekonywał przed spotkaniem, że Argentyna nie jest reprezentacją tylko jednego piłkarza. Mylił się. Na tym mundialu Argentyna zależy od Messiego dużo bardziej niż Brazylia od Neymara, Holandia od Arjena Robbena, Francja od Karima Benzemy czy Niemcy od Thomasa Müllera. Po prostu: myślisz Argentyna – mówisz Messi. Tylko raz, z nieodpowiedzialną i niefrasobliwą w obronie Nigerią, mały maestro dostał wsparcie od kolegów i nie musiał sam wygrywać meczu. Przy nieszczelnej jak dziurawy durszlak afrykańskiej defensywie szalał Di Maria, dobrą zmianę za kontuzjowanego Kuna Agüero dał Ezequiel Lavezzi i zespół Alejandro Sabelli skompletował trzy zwycięstwa w grupie. Ale w walce o ćwierćfinał czekał na nich szwajcarski rygiel. I wsparcia zabrakło.

 

Leave a Reply