Rusza Dakar 2015. Tysiące kilometrów katorgi

Choć przygotowują się w niesłychanie drobiazgowy sposób i fizycznie, i logistycznie, i organizacyjnie, uczestnicy często nie mają nawet przybliżonego pojęcia, co ich czeka w kolejnej godzinie, bo teren i pogoda są zmienne i oszukańcze. Właśnie dlatego Dakar jest uważany za największą możliwą przygodę motoryzacyjną.

Orlen jest już na miejscu

Dwie samochodowe załogi Orlen Team – Adam Małysz pilotowany przez Rafała Martona (buggy SMG) i Marek Dąbrowski z Jackiem Czachorem (toyota hilux) oraz Kuba Przygoński i laureat Akademii Orlen Team lublinianin Kuba Piątek (obaj KTM) już są na miejscu. Przed nimi ostatnie nerwowe chwile odpoczynku. Bo już w niedzielę, 4 stycznia, wystartują w 37. rajdzie Dakar. Rywalizacja rozpoczyna się i kończy w Buenos Aires, a trasa biegnie przez terytorium Argentyny, Chile oraz Boliwii.

- Moje największe sportowe marzenie staje się rzeczywistością. Odkąd pamiętam - od chwili, gdy mój tata stanął na starcie rajdu Dakar - pasjonuję się tym rajdem i zawsze chciałem mieć szansę w nim wystartować. W tym sezonie przejechałem kilka eliminacji cross country: jeśli by zsumować długość ich trasy to może by wyszedł jeden Dakar. Zdaję sobie sprawę, jakie wyzwanie przede mną. Przede wszystkim chcę być na mecie i to jest dla mnie najważniejsze - mówił Kuba Piątek. 

Adam Małysz i Rafał Marton pokładają bardzo duże nadzieje w sprzęcie, którym dysponują. Startujący wspólnie, już po raz czwarty, duet tym razem na trasę rywalizacji wyjedzie nowym, tylnonapędowym buggy SMG o potężnej mocy.

- Zdecydowaliśmy się na zmianę i we wrześniu przesiedliśmy się do buggy. Jest to zupełnie inny samochód niż dotychczas przez nas używana Toyota. Przejechaliśmy wiele testowych kilometrów i z każdym z nich łączyła się olbrzymia satysfakcja z jazdy. Wiemy, jak samochód zachowuje się i na wydmach, i na technicznych, szutrowych fragmentach trasy. Liczymy, że dzięki niemu będzie to dla nas nowy wymiar rajdowej rywalizacji i powalczymy o wymarzoną przez nas pierwszą dziesiątkę - mówi Adam Małysz. - W zeszłej edycji rajdu byliśmy jej bardzo bliscy, w tym roku wracamy z kolejnym doświadczeniem i jeszcze większą motywacją.

Będzie trudniej

W tym roku organizator ponownie zwiększył trudność rajdu. W połowie listopada zaprezentował trasę obfitującą w kolejne nowości oraz niespodzianki. W 2015 r. po raz pierwszy, odkąd rajd przeniósł się do Ameryki Południowej, samochody zmierzą się z etapem maratońskim – dwa dni rajdowe, pomiędzy którymi nie jest dozwolona pomoc mechaników. Trasa rywalizacji dla aut po raz pierwszy wkroczy do Boliwii.

Rajd rusza 4 stycznia z Buenos Aires, by po sześciu dniach dotrzeć do najbardziej wysuniętego na północ punktu trasy – Iquique w Chile. Stamtąd rajdowcy ruszą do Boliwii, gdzie rywalizacja odbędzie się na solnym płaskowyżu położonym na wysokości powyżej 3,5 tysiąca m n.p.m., a następnie powrócą na terytorium Chile, by przebić się przez wysokogórskie pasmo Andów z powrotem do Argentyny. Rajd zakończy się po 14 wyczerpujących etapach, 17 stycznia w Buenos Aires. Łącznie motocykliści pokonają 9295 kilometrów (OS – 4752 km), a samochody 9111 kilometrów (OS – 4578 km).

- Wyzwaniem będą dla nas niewątpliwie jednak bardzo kręte fragmenty. Dla wszystkich zagadkę stanowi etap, który prowadzi przez Boliwię. W poprzedniej edycji wjechały tam motocykle, teraz również nam przyjdzie się zmierzyć z tamtejszymi trasami i dużą wysokością - dodaje Rafał Marton, pilot Adama Małysza.

Dakar to specyficzna gra błędów. Tu nie da się ustalić strategii na cały rajd zanim się go rozpocznie.

- Codziennie będziemy analizować trasę i wyznaczać sobie cele. Niewątpliwie tegoroczną nowością jest etap maratoński i rozdzielenie dnia przerwy dla motocyklistów i samochodów - mówił Jacek Czachor. - Organizator zadbał o to, abyśmy byli cały czas skoncentrowani.

Ostatnie szlify Polaków przed Rajdem Dakar. "Już na drugim odcinku dostaniemy w kość"

Leave a Reply