W Kościele iw Ojczyźnie papieża Franciszka

W Kościele i w Ojczyźnie papieża Franciszka

rozmawiał Grzegorz Polak / pm, Lublin, 2013-04-21

strona 1 z 3

Fot. Alex E. Proimos - flickrCC

Duży brak kapłanów sprawia, że Argentyna pozostaje wciąż krajem misyjnym. Cennym charyzmatem tego Kościoła jest jednak wielka rola świeckich i ich odpowiedzialność za w życie tamtejszych wspólnot – mówi w wywiadzie dla KAI abp Stanisław Budzik. Metropolita lubelski w dniach 5-10 kwietnia odbył wizytę duszpasterską w Argentynie.

Publikujemy treść rozmowy z abp. Stanisławem Budzikiem:

KAI: Jaki był cel wizyty Księdza Arcybiskupa w Argentynie?

– Odwiedziłem dwóch kapłanów archidiecezji lubelskiej pracujących w diecezji Nueve de Julio. Nazwa ta oznacza „9 lipca.” To ważny dzień w historii Argentyny, rocznica uzyskania niepodległości od Hiszpanów w roku 1816. Podobnie się również nazywa główna arteria w Buenos Aires: Avenida 9 de Julio, o której się mówi, że to najszersza ulica na świecie – prawie po dziesięć pasów ruchu z jednej i z drugiej strony.
Jeden z kapłanów lubelskich, ks. Jan Kukiełka, pracuje w Argentynie już od 25 lat i zaprosił mnie do wspólnego świętowania srebrnego jubileuszu. Zaproszenie skierował także tamtejszy biskup Martín de Elizalde, który już wcześniej prosił mnie o dalszą pomoc personalną dla swojej diecezji. Kolejny kapłan z archidiecezji lubelskiej, ks. Tomasz Surma, przygotowuje się w Centrum Formacji Misyjnej do wyjazdu do tej diecezji i pojedzie tam na początku czerwca.
Oprócz ks. Jana Kukiełki duszpasterzem w tej diecezji jest także ks. Tomasz Wargocki z archidiecezji lubelskiej. Przepracował on w Argentynie pięć lat, potem wrócił na pięć lat do Lublina, gdzie był proboszczem, ale zatęsknił za słoneczną Argentyną i ponownie wyjechał. Pracują w tej samej diecezji, co jest korzystne, bo mogą się ze sobą kontaktować i nawzajem wspierać. Miałem okazję się przekonać, jak gorliwie obaj pracują, jak bardzo wrośli w tamtejszą kulturę – i doświadczyć wielu wyrazów wdzięczności ze strony ich parafian. Cieszą się też wielkim uznaniem miejscowego biskupa i życzliwością miejscowego duchowieństwa. Biskup Martín Elizalde towarzyszył nam osobiście podczas celebr i spotkań przez kilka dni.

KAI: Nie odmówił sobie chyba Ksiądz Arcybiskup odwiedzenia niedawnej katedry obecnego Papieża?

– Z ks. Janem i z ks. Tomaszem pierwsze kroki z lotniska skierowaliśmy do katedry kardynała Bergoglio. To nazwisko w Argentynie wymawia się po hiszpańsku, czyli tak jak się pisze, czyli „Bergog-lio”. My natomiast używamy formy włoskiej „Bergolio”.
Byliśmy w katedrze akurat niedługo po katastrofalnej powodzi, która nawiedziła sąsiednie miasto La Plata, ale poczyniła także szkody w niektórych rejonach Buenos Aires. Akurat trwała akcja pomocy – na schodach katedry znajdował się punkt zbierania darów dla powodzian. Było to symboliczne: niedawna katedra obecnego papieża, tak wrażliwego na ludzką biedę, jest miejscem, gdzie koncentruje się pomoc dla ludzi ciężko doświadczonych przez los.
Argentyńczycy są ogromnie wyczuleni na nieszczęście i kiedy kogoś doświadczy los, w duchu wspólnoty i solidarności ofiarnie pomagają. Trudno było się przecisnąć do świątyni względu na licznych darczyńców. Widzieliśmy ogromne stosy darów na rozległych schodach świątyni.
Katedra położona jest przy głównym placu metropolii, gdzie znajduje się Casa Rosada, rezydencja prezydenta Argentyny. Na placu odbywają się różne manifestacje, poustawiano szereg transparentów z różnymi hasłami i postulatami, których nikt nie usuwa.

KAI: Czy w Buenos Aires są jeszcze ślady euforii Argentyńczyków po wyborze rodaka na papieża?

– Dla Argentyńczyków było to radosne zaskoczenie, bo także oni nie spodziewali się wyboru swego rodaka. Po rezygnacji Benedykta było powszechne przekonanie, że papieżem zostanie wybrany ktoś młodszy. Widziałem ich radość na wielu miejscach i wyrażano ją przy wielu spotkaniach. Jakkolwiek pani prezydent jest zdystansowana do Ojca Świętego, to jednak miastem, jak mi mówiono, rządzi człowiek z innej opcji politycznej i dlatego na wspomnianej Avenida 9 de Julio można zobaczyć gigantyczny transparent ze zdjęciem Ojca Świętego na tle argentyńskiej flagi i z napisem: „La Ciudad celebra con orgullo y allegría al Papa Francisco – miasto świętuje z dumą i radością papieża Franciszka!”

KAI: A jak na prowincji odbierano fakt wyboru Argentyńczyka na papieża?

– Głosząc homilie czy przemawiając, dzieliłem się wrażeniami z inauguracji pontyfikatu papieża Franciszka, w której uczestniczyłem w Rzymie. Słuchacze przyjmowali to z wielką uwagą i widoczną radością. Życzyłem im, żeby pontyfikat ich rodaka przyniósł takie owoce ożywienia wiary, jakie my przeżyliśmy w ojczyźnie w związku z pontyfikatem Jana Pawła II.
Nasuwa mi się pewna paralela między obu papieżami. Jeden powiedział po wyborze, że przybywa „z dalekiego kraju”, drugi przedstawił się wiernym jako papież "z końca świata". Że jest tak dosłownie, zrozumiałem dopiero w Argentynie. Kraj rozciąga się na przestrzeni 5 tysięcy km, a jego południowe krańce to najbardziej wysunięte na południe zamieszkałe tereny kuli ziemskiej. Wybór papieża z Nowego Świata i z Południowej Ameryki to otwarcie się Kościoła na nowy wymiar, manifestacja jego uniwersalizmu. Bardzo na to czekaliśmy. Przecież językiem hiszpańskim posługuje się pół miliarda katolików.
Po każdym nabożeństwie spotykaliśmy się z ludźmi. Wiele osób dziękowało za Jana Pawła II. Widać, że zachowali go we wdzięcznej pamięci, że pamiętają jego podwójne odwiedziny w Argentynie.

zobacz więcej artykułów z działu Temat dnia »
<!-- Wylij link -->



wersja do druku »

Leave a Reply