Od Urugwaju do Hiszpanii

W dziewiętnastu do tej pory rozegranych finałach mistrzostw świata dziesięć razy triumfowały ekipy z Europy, a dziewięć z Ameryki Południowej. Rekordzistą jest Brazylia, która zwyciężała pięciokrotnie, cztery wygrane na koncie mają Włochy, a trzy Niemcy. Co ciekawe, reprezentacje południowoamerykańskie (prócz Brazylii – Argentyna i Urugwaj) nigdy nie oddały trofeum, gdy turniej był rozgrywany na tym kontynencie. Najczęściej w wielkim finale grały Canarinhos i Niemcy, po siedem razy.

1930 – Urugwaj

Decyzja o organizacji piłkarskich mistrzostw świata zapadła w 1928 roku podczas Kongresu FIFA w Amsterdamie. Rok później postanowiono, że turniej przeprowadzi Urugwaj. Wystąpiło w nim trzynaście drużyn (cztery z Europy: Belgia, Francja, Jugosławia i Rumunia); wszystkie otrzymały zaproszenia, gdyż nie rozgrywano eliminacji. Zmagania cieszyły się ogromnym zainteresowaniem, a ku uciesze gospodarzy tytuł zdobył Urugwaj.

1934 – Włochy

Powodzenie pierwszego turnieju wywołało lawinę chętnych, zatem 16 finalistów wyłoniły eliminacje. Znów najlepsi okazali się gospodarze, jednak po latach wspomina się najbardziej nie tyle mecz o złoto (Włosi pokonali w nim Czechów), ile pojedynek Italii z Hiszpanami w ćwierćfinale. Zakończył się remisem, a że wówczas nie rozgrywano dogrywki ani rzutów karnych, kolejnego dnia doszło do powtórki. Jej bohaterem, podobnie zresztą jak większości kluczowych spotkań turnieju, był Giuseppe Meazza, a zatem triumfowali gospodarze.

1938 – Francja

Na mundialu zadebiutowała Polska. Rozegrała tylko jeden mecz, ale za to jaki! Z faworyzowaną Brazylią nasi stoczyli porywający bój, przegrany po dogrywce 5:6. Canarinhos do sukcesu poprowadził legendarny Leonidas (strzelił trzy gole), ale i tak znalazł się w cieniu Ernesta Wilimowskiego, który dołożył o jedno trafienie więcej. Piłkarze z Ameryki tak bardzo przewyższali kolejnych rywali pod względem umiejętności, że pokonała ich w końcu ich własna pycha. W półfinałowym starciu z Włochami wystawili rezerwy, oszczędzając najlepszych na finał i… przegrali. Italia potem okazała się lepsza od Węgier i po raz drugi sięgnęła po złoto.

1950 – Brazylia

Wiele reprezentacji, które pomyślnie przeszły eliminacje, zrezygnowało z wyjazdu na mundial. Padały różne argumenty, ale wszystkich przebili Hindusi, którzy nie zgodzili się na grę w… butach. Chcieli kopać piłkę boso, na co z kolei zgody nie było. Brazylijczycy już przed turniejem byli pewni swego, wybudowali największy na świecie stadion, słynną „Maracanę”, zdolną pomieścić 200 tysięcy widzów. Do finału wydawało się, że marzenia się spełnią, jednak to tylko sport, tylko piłka. Mecz o złoto przegrali z Urugwajem 1:2. Po wszystkim w całej Brazylii rozpoczęła się „żałoba” narodowa, a w całym zamieszaniu zaszokowani gospodarze zapomnieli wręczyć rywalom trofeum.

1954 – Szwajcaria

Faworytami byli Węgrzy, którzy od czterech lat nie przegrali meczu, odnosząc 27 zwycięstw w 31 spotkaniach. Gdy rozbili silnych Niem- ców 8:3, prawie cały świat zobaczył w nich przyszłych mistrzów, skupiając się na grze o pozostałe miejsce na podium. Prawie, bo Niemcy nie mieli zamiaru się poddawać. Dotarli do finału, w nim przegrywali z „Madziarami” 0:2, jednak strzelili trzy kolejne bramki i dokonali niemożliwego. W 26 meczach mistrzostw padło aż 140 goli.

1958 – Szwecja

Tego roku na tym turnieju narodził się król futbolu. Pele miał wówczas zaledwie 17 lat, lecz grał tak, że wszyscy, łącznie z rywalami, oniemieli z zachwytu. W półfinale legendarny piłkarz strzelił trzy gole Francji (5:2), a w finale z gospodarzami trafił dwa razy i Brazylia została wreszcie mistrzem świata. Trio Pele – Garrincha – Vava do dziś uznawane jest za niedościgły wzór. Co ciekawe, królem strzelców został Francuz Just Fontaine, który zdobył 13 goli. To do teraz rekord absolutny.

1962 – Chile

Ponownie najlepsza okazała się Brazylia, jednak ten turniej pokazał mroczniejsze oblicze futbolu. Rywale, nie mogąc poradzić sobie z Pele, urządzali polowanie na jego nogi, Czechom udało się go wyeliminować z gry. W ogóle w tej imprezie pięknej piłki było mniej niż zwykle, więcej za to walki, w której decydowało przygotowanie fizyczne.

1966 – Anglia

Jeden z najważniejszych i najbardziej kontrowersyjnych turniejów w dziejach. Wszystko przez finał, w którym zagrały Anglia i Niemcy. Po 90 minutach był remis 2:2, sędzia zarządził dogrywkę. W niej gospodarze trafili dwa razy, ale jeden z tych goli do dziś budzi kontrowersje. Padł czy nie padł, nie wie chyba nikt, choć nad rozwiązaniem tej łamigłówki trudziły się największe umysły. Piłka po strzale Geoffa Hursta trafiła w poprzeczkę, odbiła się od ziemi, a arbiter uznał, że minęła linię bramkową.

1970 – Meksyk

Spektakl jednego aktora – Brazylii. Zjednoczona w drodze do sukcesu, z Pele w życiowej formie, przeszła przez turniej, wygrywając mecz za meczem, w stylu niespotykanym. W finale rozgromiła Włochów aż 4:1, a ponieważ był to jej trzeci tytuł, dostała na własność Puchar Rimeta. Po latach wspomina się jednak także półfinał RFN z Włochami. Po 90 minutach było 1:1, po dogrywce 4:3 dla Italii. Franz Beckenbauer pozostał do końca na boisku mimo dyslokacji barku, biegając z bezwładnie zwisającą ręką.

1974 – Niemcy

Polska, Polska, Polska. To na niemieckich boiskach narodziła się legenda Kazimierza Górskiego i jego wojowników, Jana Tomaszewskiego, Grzegorza Laty, Kazimierza Deyny, Andrzeja Szarmacha. 3:2 z Argentyną, 7:0 z Haiti i 2:1 z Włochami rzuciło świat na kolana. Biało-Czerwoni grali wspaniale, pięknie, wyszkoleniem technicznym nie ustępowali Brazylii. Potem pokonali 1:0 Szwecję i 2:1 Jugosławię i pewnie zdobyliby tytuł, gdyby nie oberwanie chmury we Frankfurcie nad Menem, które zamieniło boisko w grzęzawisko. Lepiej odnaleźli się na nim gospodarze, ale nasi pięknie się podnieśli, w meczu o trzecie miejsce pokonując 1:0 Brazylię. Jedynego gola zdobył Lato, który z siedmioma trafieniami na koncie został królem strzelców imprezy.

1978 – Argentyna

Ten jeden jedyny raz Polska wybrała się na mundial w roli faworyta. Jacek Gmoch nie okazał się jednak Kazimierzem Górskim i nie zdołał poprowadzić drużyny do kolejnego medalu. Zaczęło się od remisu 0:0 z Niemcami, potem było 1:0 z Tunezją i 3:1 z Meksykiem, po czym maszyna się zacięła. 0:2 z Argentyną (przy stanie 0:1 karnego nie wykorzystał Deyna, akurat rozgrywający setny mecz w narodowych barwach) i 1:3 z Brazylią oznaczały, że marzenia o podium prysły. Na koniec Polacy pokonali 1:0 Peru i zajęli miejsca 5-6. Wtedy poniżej oczekiwań, dziś nieosiągalne. Bohaterem finału był Mario Kempes, a to oznaczało triumf gospodarzy.

1982 – Hiszpania

Trzecie z rzędu finały i drugi medal. Tak grała kiedyś Polska: 0:0 z Włochami i Kamerunem, 5:1 z Peru, 3:0 z Belgią, 0:0 z ZSRS, 0:2 z Włochami i 3:2 z Francją. Mecz z Peru przeszedł do historii, nasi z nożem na gardle pokazali futbol marzenie. W pojedynku z Belgią Zbigniew Boniek zdobył trzy bramki, które mogłyby być okrasą każdego widowiska, a potem Biało-Czerwoni stoczyli heroiczne starcie z ZSRS. W półfinale z Włochami kolegom nie mógł pomóc Boniek pauzujący za żółte kartki, ale nasi znów stanęli na podium, gdyż na koniec pokonali Francję. Tytuł zdobyli Włosi, a poprowadził ich do niego Paulo Rossi – włączony do kadry w ostatniej chwili po tym, jak działacze skrócili mu karę dyskwalifikacji za udział w aferze korupcyjnej.

1986 – Meksyk

Wielki turniej Argentyny i Diego Maradony. W meczu z Anglią legendarny piłkarz pokazał jednak dwie twarze, geniusza i oszusta. Najpierw pokonał bramkarza rywali ręką, co uszło uwagi sędziego. Potem, przez długie lata, tłumaczył, że jeśli w tej sytuacji jakaś ręka była, to… Boga. Ale potem przeprowadził rajd przez ponad pół boiska, zwieńczony golem, który dał mu po wsze czasy miejsce w annałach futbolu jako ten najpiękniejszy. W finale RFN walczyła dzielnie, jednak na Argentynę nie było mocnych. Polacy tym razem zawiedli. 0:0 z Maroko, 1:0 z Portugalią, 0:3 z Anglią i 0:4 z Brazylią oznaczało przedwczesny powrót do domu. Wspomniane Maroko jako pierwsza reprezentacja z Afryki wyszło z grupy.

1990 – Włochy

Jeden z najnudniejszych turniejów w historii. Niewiele ciekawych meczów, mało bramek, niewiele do zapamiętania. Po raz drugi z rzędu w finale spotkały się Niemcy z Argentyną i tym razem rewanż się udał. Jedyny gol padł po strzale Andreasa Brehmego z rzutu karnego, tyle że nie wiadomo, czy sędzia się nie pomylił, dyktując go. Na szczęście nieciekawy turniej miał swoją rewelację: Kamerun, prowadzony do boju przez 38-letniego Rogera Milę. Dotarł aż do ćwierćfinału, w którym przegrał 2:3 z Anglią.

1994 – USA

Minęły cztery lata i Amerykanie przeprowadzili piękny turniej, który z wielu powodów został zapamiętany na dłużej. Na trybunach zasiadały tłumy, tworząc fantastyczną atmosferę. Brazylijczyk Bebeto po zdobyciu bramki pierwszy raz wykonał symboliczną „kołyskę” dla nowo narodzonego syna, do dziś jest ona jednym z piękniejszych akcentów widywanych na boiskach. Rosjanin Oleg Salenko zdobył pięć goli w meczu z Kamerunem (6:1) i to wystarczyło, by został królem strzelców. Pierwszy raz w dziejach finał został rozstrzygnięty w rzutach karnych. Zagrały w nim Brazylia z Włochami, po 120 minutach był remis, a „jedenastki” lepiej wykonali Canarinhos. Serca kibiców zdobyli Bułgarzy, którzy wcześniej na mistrzostwach nie wygrali nawet meczu. Tym razem eliminowali z gry m.in. Argentynę i Niemców, ale zabrakło im sił, by stanąć na podium. O przebicie wszystkich postarał się jednak Maradona. Niestety. Diego został przyłapany na stosowaniu dopingu i jego kariera zakończyła się w niesławie.

1998 – Francja

W tym turnieju wystąpiły aż 32 reprezentacje, a gospodarze byli przekonani, że dotrą na sam szczyt. Miał ich tam zawieźć znajdujący się w życiowej formie Zinedine Zidane. Wszystko jednak zaczęło się nie tak, jak sobie wyobrażali. Gwiazdor Trójkolorowych w grupowym pojedynku z Arabią Saudyjską zobaczył czerwoną kartę i wtedy, na moment, wydawało się, że to koniec marzeń. Jak tu bowiem radzić sobie bez swego lidera, jak on sam zareaguje po tym wydarzeniu? Zareagował wspaniale, a gdy wrócił do gry, poprowadził zespół do mistrzostwa. W finale Francuzi rozbili 3:0 Brazylię, Zidane zdobył dwa piękne gole, trzeciego dołożył Emmanuel Petit. Po spotkaniu równie dużo co o „Zizou” mówiło się jednak o Ronaldo. As Brazylii zapadł przed finałem na tajemniczą przypadłość, nie było wiadomo, czy na boisko wyjdzie, ostatecznie wystąpił, ale po murawie się snuł. Brąz niespodziewanie zdobyli Chorwaci, królem strzelców został Davor Suker.

2002 – Korea Płd. i Japonia

Pierwsze mistrzostwa w Azji, pierwsze organizowane przez dwa kraje. Po szesnastu latach przerwy zagrali w nich Polacy. Nadzieje były spore, bo i grupa wydawała się całkiem do zaakceptowania. Tymczasem na pojedynek z Koreą mistrz taktyki Jerzy Engel przygotował plan z Radosławem Kałużnym jako niemal wysuniętym napastnikiem, a ruchliwi Azjaci bezlitośnie obnażyli wszystkie błędy, wygrywając 2:0. Potem przyszło 0:4 z Portugalią i na koniec 3:1 z USA – odniesione w rezerwowym składzie, piłkarzami, do których wcześniej selekcjoner nie miał specjalnego zaufania. Tytuł zdobyła bezsprzecznie najlepsza Brazylia, która w finale wygrała z Niemcami 2:0. Oba gole zdobył Ronaldo, w ogóle w całym turnieju strzelił osiem bramek. Koreańczycy sensacyjnie dotarli w pobliże podium, ale powszechnej sympatii nie zdobyli, bo w meczach z ich udziałem zdarzyły się przedziwne wpadki sędziów – wszystkie na korzyść gospodarzy…

2006 – Niemcy

Polacy zagrali na mistrzostwach drugi raz z rzędu i po raz drugi rozczarowali, choć znów się wydawało, że trafili do całkiem przyjaznej grupy. Szybko z błędu wyprowadził ich jednak Ekwador (0:2), potem Niemcy (0:1) i było już wiadomo, że awansu do kolejnej rundy nie będzie. Na pocieszenie pozostała wygrana z Kostaryką po golach obrońcy Bartosza Bosackiego. Do półfinałów awansowały tylko reprezentacje z Europy, co zdarzyło się pierwszy raz od 1982 roku. W finale zmierzyły się Włochy z Francją. Italia okazała się lepsza, ale dopiero w serii rzutów karnych. Do dziś mówi się jednak przede wszystkim o scysji kończącego karierę Zidane’a z Marco Materazzim. Włoch prowokował Francuza, obrażał jego rodzinę, ten w końcu nie wytrzymał, uderzył rywala głową i dostał czerwoną kartkę.

2010 – RPA

Pierwszy turniej na kontynencie afrykańskim, bez Polaków. Reprezentanci RPA zaczęli dobrze, od remisu z Meksykiem i wygranej z Francją, ale z grupy nie wyszli. Nigdy wcześniej gospodarz mundialu nie pożegnał się z nim tak szybko. Faworytem byli Hiszpanie, lecz rozpoczęli od sensacyjnej porażki 0:1 ze Szwajcarią. Ten zimny prysznic podziałał jednak na nich mobilizująco. Dotarli do finału, w którym wygrali 1:0 z Holandią po golu Andrésa Iniesty. Co ciekawe, identyczny wynik padł we wszystkich ich spotkaniach w fazie pucharowej z Portugalią, Paragwajem i Niemcami. W całym turnieju strzelili tylko osiem bramek, lecz nikt nie wątpił, że puchar trafił w godne ręce. W taki oto sposób Hiszpania została pierwszym mistrzem, który zawody zaczął od porażki. Kompletnie zawiodła Argentyna, rozbita w ćwierćfinale 4:0 przez Niemców. Lionel Messi nie zdobył w RPA nawet jednego gola. W tej samej rundzie odpadła Brazylia, a w fazie grupowej broniący mistrzostwa Włosi.

Leave a Reply