Leo Messi myśli nad przerwą od kadry? Krytyka gwiazdy może …

Wygląda na to, że Lionel Messi znów zawiódł w finale wielkiej imprezy. Po słabej postawie w ostatnim meczu ubiegłorocznych mistrzostw świata, as Barcelony nie zdołał poprowadzić reprezentacji Argentyny także do triumfu w Copa America.

Czytaj dalej

chile 1200.jpg

- Znowu w superważnym meczu reprezentacji Messi był niewidoczny. Tak było w finale mundialu, tak było wczoraj. To jest moim zdaniem przyczyna natury psychologicznej. Brazylijczycy cenili Ronaldo i Romario właśnie dlatego, że byli specjalistami od strzelania goli w wielkich finałach. Z punktu widzenia faworyta nie jest ważne strzelenie pięciu goli Granadzie czy jakiemuś Portoryko. Wielkich piłkarzy poznaje się po tym, że wygrywają wielkie mecze - powiedział Bartłomiej Rabij, ekspert futbolu latynoamerykańskiego.

Źródło: Foto Olimpik/x-news

Będąc uczciwym, trzeba wspomnieć o tym, że Messi praktycznie w każdym meczu musi radzić sobie z niesamowitą agresją przeciwników, często podwajanym lub nawet potrajanym kryciem obrońców, którzy także nie zwykli przebierać w środkach.

W sobotnim finale widać to było jak na dłoni. W samej końcówce spotkania jednak zrobił to, co do niego należało. Przeprowadził świetną akcję, po której wyłożył piłkę jak na tacy Ezequielowi Levezziemu. Zawodnik PSG mógł podawać szukać podania lub samemu kończyć akcję. Wybrał pierwszą opcję, jednak podał minimalnie zbyt mocno, a zamykający całą sytuację Gonzalo Higuain nie dał rady wykończyć dogrania. W serii rzutach karnych zmarnował jedenastkę zupełnie jak w niedawnym meczu z Lazio, który zadecydował o tym, że Napoli nie zagra w Lidze Mistrzów. To Higuain, a nie Messi na dniach będzie urastał dla Argentyńczyków do symbolu porażki i nieudolności.

Wydaje się, że jedynym scenariuszem, w którym Messi nie zebrałby krytyki, byłoby, gdyby sam przedryblował jeszcze dwóch rywali, a na koniec pokonał bramkarza, dając Argentynie triumf w całym turnieju. Wystarczy mecz, w którym nie wpisze się na listę strzelców, a zaczynają się dociekania nad skutkami takiego stanu rzeczy. Presja, która ciąży na Argentyńczyku, jest ogromna, nieustannie znajduje się na świeczniku.

Czasem ludzie wydają się zapominać, że gwiazda Barcelony i najlepszy piłkarz naszych czasów ma na boisku jeszcze 10 kolegów, którzy także biorą opowiedzialność za końcowy wynik meczu. Tak się jednak złożyło, że w meczach reprezentacji wsparcie dla Messiego jest nieporównywalne do tego, jakie otrzymuje w Barcelonie.

Wystarczyłoby, żeby Lavezzi precyzyjnie dograł do Higuaina, albo ten drugi zdołał zmieścić piłkę między słupkami (nie było to niemożliwe), a większość pomeczowych komentarzy dotyczyłaby Messiego. I scena taka jak ta nie miałaby miejsca:

Tyle tylko, że stawiałaby go w diametralnie innym świetle jako tego, który wreszcie jest gotowy poprowadzić do zwycięstw reprezentację.

Czy Messi zawodzi w wielkich spotkaniach? Od lat udowadnia, że nie ma problemu, by trafiać w meczach z największymi rywalami bez względu na stawkę. W tym roku w finale Ligi Mistrzów nie zdobył bramki, ale w dwóch poprzednich (2009 i 2011 rok) pokonywał golkipera Manchesteru United i był jednym z najlepszych graczy na boisku.

Argentyna ma za dużo gwiazd?

Przed finałem praktycznie wszyscy podkreślali, że w roli faworyta wystąpią "Albicelestes", mając na papierze drużynę znacznie silniejszą od swoich przeciwników. Wydaje się, że do Chile przyjechał najmocniejszy zespół, jakim Argentyna dysponowała w XXI wieku.

Oprócz bramkarza, wszyscy zawodnicy z wyjściowego składu grają w liczących się europejskich klubach, w których mają status gwiazd. To jednak w żaden sposób nie przekłada się na to, ile dają reprezentacji. Wspomniani Higuain i Lavezzi, Javier Pastore, Marcos Rojo, Biglia czy wchodzący na boisko Ever Banega nie pokazali się z dobrej strony.

Nawet w najsilniejszym zestawieniu, w zestawieniu z Angelem Di Marią, Messim i Kunem Aguero, Argentyna nie przypomina monolitu, nie widać w jej grze pomysłu i zgrania, bardziej sprawia wrażenie zlepka indywidualności, którym czasem uda się stworzyć spójną i ładną akcję. To jednak zdecydowanie zbyt mało, biorąc pod uwagę jakość, którą dają ci piłkarze swoim zespołom.

Pretensje można mieć także do selekcjonera, który zdaje się nie mieć żadnego wpływu na drużynę, podobnie jak jego poprzednik, Alejandro Sabella. Martino może i jest lubiany przez piłkarzy, jednak jego trenerskie osiągnięcia nie mogą budzić przesadnego uznania. Szczególnie patrząc na to, jak słaby sezon pod jego wodzą zaliczyła Barcelona. Za jego czasów na Camp Nou "Duma Katalonii" przegrała praktycznie wszystko, co było możliwe, a trener nie wniósł do zespołu nic nowego. Drużyna stała w miejscu. Wydaje się, że podobnie wygląda sytuacja z Argentyną.

Mistrzostwa świata odbędą się w 2018 roku. Do tego czasu coś w kadrze "Albicelestes" musi się zmienić, jeśli chce ona myśleć o tym, by sprostać oczekiwaniom swoich kibiców.

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

Open all references in tabs: [1 - 6]

Leave a Reply