Choć uwaga zaniepokojonych inwestorów od wielu miesięcy skupia się na Grecji, w znacznie większych tarapatach znaleźli się posiadacze obligacji Argentyny. Spekulacje o zbliżającej się niewypłacalności południowoamerykańskiego kraju wzbudziła ubiegłotygodniowa decyzja amerykańskiego sądu. To efekt dziesięcioletniej walki grupy inwestorów, którzy ponad dekadę temu nie przystąpili do porozumienia zmniejszającego długi Argentyny o rekordową kwotę 95 mld USD.
Jak zdecydował sędzia Thomas Griesa, jeżeli Argentyna wypłaci grudniową transzę tym inwestorom, którzy w 2001 r. zgodzili się na umorzenie części długów, będzie musiała także wypłacić kwotę 1,3 mld USD tym posiadaczom obligacji, którzy do porozumienia nie przystąpili.
- Argentyna musi oddać to, co jest winna. To uczciwe postanowienie po dziesięciu latach sporu sądowego – powiedział Thomas Griesa.
- Wątpliwości budzi nie kwestia niezdolności Argentyny do obsługi zobowiązań, ale to, jak zachowa się rząd – komentowała Marcela Meirelles, strateg towarzystwa TCW Corp. na Amerykę Łacińską.
Efekt wyroku to największa przecena obligacji spośród wszystkich krajów emerging markets. Rentowności zapadających w 2033 r. papierów denominowanych w euro zbliżyły się do 17 proc. To o blisko 1 punkt proc. więcej niż oferują podobne papiery greckie.
- Na naszych oczach realizuje się najgorszy scenariusz, jaki można było sobie wyobrazić. Inwestorzy obawiają się, że Argentyna nie wypłaci tego, czego żąda sędzia Griesa. Wtedy agencje ratingowe ogłoszą selektywną niewypłacalność, a to skłoni kolejnych inwestorów do ucieczki z kraju – przestrzegał Brian Joseph, szef działu tradingu w biurze maklerskim Puente Hermanos w Buenos Aires.