Argentyna jest kopalnią piłkarskich talentów. Ciągle pojawiają się tam diamenty, które potem szlifowane są w klubach europejskich. Tak stało się również w przypadku Erika Lameli, który przyjechał na Stary Kontynent jako 19-latek, ale pierwszą niezwykle interesującą ofertę otrzymał już siedem lat wcześniej, i to z samej Barcelony, gdzie miał przejść taki szlak jak wcześniej jego rodak Lionel Messi. Nic jednak z tego nie wyszło, ale do Europy i tak w końcu trafił. Najpierw grał w Romie, a od kilkunastu miesięcy jest zawodnikiem londyńskiego Tottenhamu.
Albiceleste. W pierwszej reprezentacji Argentyny, która nosi wspomniany przydomek, zadebiutował. 25 maja 2011 roku w wygranym meczu towarzyskim z Paragwajem, gdy selekcjonerem był jeszcze Sergio Batista. Do kadry na turniej Copa America, który kilka tygodni później odbył się w Argentynie, nie odważył się jednak włączyć młokosa. Może popełnił błąd, bo zespół gospodarzy odpadł już w ćwierćfinale. Następny selekcjoner Alejandro Sabella pięciokrotnie dał szansę gry Lameli w meczach rozegranych w 2013 roku, także w eliminacjach mistrzostw świata, przeciw reprezentacjom Peru i Urugwaju. Dzięki temu miał przynajmniej jakiś skromny wkład w wicemistrzostwo świata wywalczone przez Argentynę. A do kadry na mundial nie miał szans załapać się z powodu kontuzji. Prowadzący teraz Argentyńczyków Gerardo Martino, który przejął Albiceleste po wspomnianym mundialu, wystawił go już w swoim debiucie przeciw Niemcom. W tym spotkaniu był jedynym w pierwszym składzie piłkarzem spoza argentyńskiej kadry na mundial w Brazylii. W Duesseldorfie strzelił gola, zresztą premierowego w pierwszej reprezentacji. W następnym spotkaniu towarzyskim z Brazylią w Pekinie tak dobrze już nie było, bo Albiceleste przegrali, a on został zmieniony po godzinie gry.
Ból pleców. Okazał się na tyle groźny, że od lutego tego roku przez kilka miesięcy nie mógł grać w piłkę, przez co ominęła go szansa wyjazdu na mistrzostwa świata. Kontuzja była konsekwencją rehabilitacji po wcześniejszym urazie uda, którego nabawił się pod koniec ubiegłego roku. Zachodziły poważne obawy, czy jeszcze w ogóle będzie w stanie grać tak dobrze jak przed przyjazdem do Anglii. Na szczęście zaniepokojenie było przedwczesne i niepotrzebne, bo jesienią 2014 roku Lamela znajduje się w wybornej formie. Nareszcie gra tak, jak od niego oczekiwano.
Coco. Taki przydomek ma Lamela. Co ciekawe, tak samo kiedyś nazywano Alfio Basile, który był selekcjonerem reprezentacji Argentyny w latach 1991-94 i 2006-08. Ten pseudonim Basile otrzymał jednak w czasach, gdy był jeszcze piłkarzem Racingu Avellaneda oraz grał w reprezentacji Argentyny. Dodajmy od razu, że nie był tak utalentowany jak współczesny Coco.
Debiut. W argentyńskiej ekstraklasie po raz pierwszy w barwach River Plate zagrał w wieku 17 lat. Stało się to 13 czerwca 2009 roku w meczu z Tigre. Pojawił się na boisku dopiero w 80 minucie i nic wielkiego nie zademonstrował. Zresztą w tak krótkim czasie nie miał na to większych szans. Żeby wyjść w podstawowym składzie swojej drużyny, musiał poczekać jeszcze
15 miesięcy. Stało się to zaledwie kilka dni przed podpisaniem przez niego pierwszego w życiu profesjonalnego kontraktu.
Europa. Miał 19 lat, gdy przeprowadził się na Stary Kontynent. W sierpniu 2011 roku został zawodnikiem włoskiej Romy, co w pewnym sensie było zaskoczeniem, bo wcześniej jego starszy kolega z River Plate bramkarz Juan Pablo Carrizo, który był wypożyczony z Lazio, namawiał go raczej do przeprowadzki do tego rzymskiego klubu. Zresztą ofert miał wiele także z innych słynnych firm piłkarskich, choćby od obu potentatów z Manchesteru, ponownie odezwała się nawet Barcelona.
Finansowy sukces. Szefowie Romy zrobili świetny interes, bo w 2011 roku kupili Lamelę za 15 milionów euro, a po dwóch latach sprzedali za kwotę dwukrotnie wyższą.
Gorosito, Nestor. Ten były reprezentacyjny argentyński pomocnik był trenerem River Plate, który młodziutkiemu Erikowi dał szansę debiutu w pierwszej drużynie Milionerów.
Herrera, Sofia. Tak nazywa się dziewczyna Erika. Ma ciemne długie włosy i jest sporo niższa od niego. Gdy mieszkali w Rzymie, tamtejsze media chętnie publikowały ich zdjęcia, gdy spacerowali po stolicy Włoch.
Inter Mediolan. Był zainteresowany sprowadzeniem Coco do siebie w poprzednim sezonie, gdy nie mógł się przyzwyczaić do życia w Londynie.
Język angielski. Jednym z powodów kryzysu, który przechodził w stolicy Anglii, była nieznajomość mowy Williama Szekspira. Na łamach „Daily Mirror" żalił się, że z tego powodu nie może swobodnie porozmawiać z kolegami, bez tego ma również trudności na boisku i nie potrafi zintegrować się z drużyną. Ponadto nie może udzielać wywiadów, chyba że z pomocą tłumacza. Gdyby udzielał ich po angielsku, byłyby na pewno o wiele bardziej wiarygodne. Dlatego prędko znudziło mu się życie w Anglii i zatęsknił nie tylko za ojczyzną, ale i za Włochami. Szybko jednak wyperswadowano mu przeprowadzkę, bo przecież w Tottenhamie zarabia tak dużo, że nie powinien narzekać na inne aspekty życia codziennego.
Koszulka. Miał zaledwie 18 lat, gdy przydzielono mu w River Plate trykot z dychą. Przejął go po legendarnym Arielu Ortedze, który na stare lata został wypożyczony do drużyny All Boys. Natomiast w Tottenhamie przypadła mu koszulka z numerem 11, gdyż z dziesiątką gra w tym klubie reprezentant Togo Emmanuel Adebayor. Natomiast w reprezentacji Argentyny na razie gra z osiemnastką, bo dycha jest dla Lionela Messiego, a z jedenastką gra Sergio Aguero. Na razie Lameli jeszcze daleko do pozycji, jaką mają w kadrze narodowej ci dwaj znakomici piłkarze.
League Cup. W ubiegłą środę Tottenham w Pucharze Ligi Angielskiej wygrał 2:0 z Brighton and Hove Albion, a pierwszą bramkę w 54 minucie zdobył właśnie Lamela z podania Roberto Soldado. Koguty awansowały już do ćwierćfinału Pucharu Ligi.
Messi. Pozostaje wielkim idolem Lameli. W wieku 12 lat miał szansę, tak jak starszy kolega, trafić do słynnej akademii piłkarskiej FC Barcelona. Skauci katalońskiego klubu już wtedy widzieli w nim materiał na piłkarza wysokiej klasy. Namawiano jego tatę Jose oraz mamę Miriam, żeby zgodzili się na przeprowadzkę do Barcelony. Oferowano im pensję w wysokości 120 tysięcy euro rocznie, a także szkołę dla dwóch braci Erika. Jednak ówczesny prezydent River Plate Jose Maria Aguilar przekonał rodziców chłopaka, że najlepszym wyjściem dla niego będzie szkółka ich klubu, i tak się stało. Może zdecydowało również to, że w przeciwieństwie do Messiego pod względem fizycznym Lamela rozwijał się prawidłowo i nie potrzebował leczenia hormonalnego.
Najdroższy. Gdy pod koniec sierpnia ubiegłego roku przechodził z Romy do Tottenhamu, był najdroższym piłkarzem w historii londyńskiego klubu. To mu raczej nie pomagało, bo źle znosił presję, prześladowały go kłopoty zdrowotne. W poprzednim sezonie strzelił tylko jednego gola dla Tottenhamu, a stało się to w meczu Ligi Europy z mołdawskim Sheriffem Tyraspol. Trzeba przyznać, że to nie było powalające osiągnięcie jak na piłkarza, który kosztował tak dużo.
Ocena fachowca. Były reprezentant Anglii, kiedyś piłkarz między innymi Arsenalu i Evertonu Martin Keown, teraz komentator telewizji BBC Sport, powiedział, że tylko ktoś mający takie umiejętności techniczne jak Lamela mógł strzelić takiego gola jak on w meczu z Asterasem Tripolis. Dodał, że jest to piłkarz szczególny, na którego należy dmuchać i chuchać.
Pochettino, Mauricio. Gdy w tym sezonie został menedżerem Tottenhamu, wyleczony Erik od razu odżył. Na pewno ogromne znaczenie ma fakt, że obaj są Argentyńczykami. Coco nareszcie może pracować pod okiem kogoś, kto doskonale go rozumie, i dokładnie wie, czego oczekuje się od niego na boisku. Dla tego menedżera jest to już drugi w karierze klub angielski, gdyż poprzednio z dobrej strony dał się poznać w Southampton. Co ciekawe, jako piłkarz Pochettino przez wiele lat był kolegą klubowym obecnego selekcjonera Albiceleste Gerardo Martino w drużynie Newell's Old Boys Rosario. To także powinno działać na korzyść piłkarza Tottenhamu.
River Plate. W tym klubie zaczynał karierę i pewnie pozostałby w nim dłużej, gdyby nie kłopoty finansowe nomen omen Milionerów. Odszedł latem 2011 roku, gdy River pierwszy raz w historii spadło do drugiej ligi. Gdy zaczynał występy w pierwszym zespole, zmierzający do końca swej przygody z piłką znany defensywny pomocnik Matias Almeyda mówił, że teraz wszystkie piłki powinny przechodzić przez Coco. Kto jak kto, ale tak doświadczony piłkarz doskonale wiedział, co mówi, bo przecież grał z wieloma znakomitymi zawodnikami. Na początku 2011 roku prezydent tego klubu Daniel Passarella wyznaczył za niego kwotę 25 milionów euro odstępnego. A ofert miał wiele, między innymi od prezydenta Bayernu Monachium Karla-Heinza Rummenigge, który kiedyś był klubowym kolegą Passarelli w Interze Mediolan. Również Massimiliano Allegri chciał go w Milanie, lecz Silvio Berlusconi nie chciał wyłożyć żądanej kwoty.
Strzał krzyżakiem. Stał się jego znakiem firmowym, gdy w taki efektowny sposób strzelił gola w meczu Ligi Europy z Asterasem Tripolis. Widać było, że od dawna ćwiczył ten element swojej gry.
Telewizyjny bohater. Jako dziecko był zapraszany do telewizji argentyńskiej, gdzie popisywał się żonglerką. Do dziś można oglądać jego ówczesne popisy z piłką. Na szczęście w przeciwieństwie do wielu domorosłych mistrzów żonglowania potrafił także dobrze grać w piłkę, co akurat nie idzie zawsze w parze. Niedawno przypomniano jego wywiad dla Trans World Sport, gdy 10 lat temu opowiadał o swoich marzeniach, kim chciałby zostać w przyszłości. Do dziś można oglądać jego wyczyny na kanałach internetowych.
Umiejętności piłkarskie. O tych technicznych wiadomo od dawna. Ponadto na boisku słynie z eleganckiej postawy, gra z głową podniesioną do góry. Dzięki temu doskonale wie, gdzie i komu ma podać piłkę. Z niezwykłą gracją ogrywa rywali, których potrafi minąć w pełnym biegu, jak i okiwać w miejscu. Jest trudnym do zatrzymania, znakomitym dryblerem, który ma szeroką gamę zwodów. Czasami ma jednak skłonności do zbyt egoistycznych zachowań, co jednak w przypadku wybitnych piłkarzy bywa czymś normalnym, a jeśli chodzi o Argentyńczyków - wręcz nieuniknionym.
Villas-Boas, Andre. Był menedżerem Tottenhamu, gdy pod koniec sierpnia ubiegłego roku na White Hart Lane sprowadzono Lamelę. Chciano w ten sposób zrekompensować odejście Garetha Bale'a do Realu Madryt. Na dodatek po transferze Walijczyka klub miał dużo pieniędzy. Jednak podobno Villas-Boas wcale nie był zadowolony z zakupu młodego Argentyńczyka, gdyż on chciał raczej Brazylijczyka Hulka, którego znał doskonale jeszcze z FC Porto. Lamela nie pograł sobie jednak zbyt wiele u Portugalczyka, bo w połowie grudnia został on zwolniony. Kilkanaście dni później kontuzji doznał Lamela i w czasie kadencji kolejnego menedżera Kogutów Tima Sherwooda głównie się leczył.
Wypadek przy pracy. W sierpniu 2011 roku wystąpił na mistrzostwach świata do lat 20, w których młodzi Argentyńczycy w ćwierćfinale po rzutach karnych zostali wyeliminowani przez rówieśników z Portugalii. Akurat Lamela jedenastkę wykorzystał, ale kilku kolegów zmarnowało okazje.
Ziomek. Dla mieszkańców miasteczka Carapachay, które należy do obszaru metropolitarnego Buenos Aires, a do samej stolicy kraju jest stamtąd niewiele ponad
20 kilometrów. Przyszedł tam na świat
4 marca 1992 roku.
Zbigniew Mroziński