2013-03-10 00:24
Źródło:
Mieszkańcy brytyjskich Wysp Falklandzkich na Południowym Atlantyku głosują dziś w referendum powszechnym na temat przyszłości archipelagu. Argentyna, która określa wyspy jako Malwiny, 31 lat temu dokonała ich zbrojnej okupacji, ale po krótkiej wojnie uległa brytyjskim siłom ekspedycyjnym.
Comstock / Thinkstock
Cała ludność Wysp to nieco ponad 2 i pół tysiąca osób, z czego 70% określa swoją narodowość jako Falklandczycy. Reszta to imigranci, w tym z Ameryki Południowej. Uprawnionych do głosowania jest 1672 mieszkańców. Jak mówili przed referendum BBC: "To są nasze wyspy, nasz dom i reszta świata powinna usłyszeć i zobaczyć, kim jesteśmy." "Mam nadzieję, że dobitnie powiemy na cały świat, że nie jesteśmy jakimś sprowadzonym tu narodem - ja jestem wyspiarką w siódmym pokoleniu." "Chcemy pozostać Brytyjczykami i Falklandczykami i bardzo ważne, żeby wszyscy zagłosowali."
Ale władze w Buenos Aires już uznały referendum za nielegalne, gdyż w myśl rezolucji ONZ o przyszłości wysp mają zadecydować dwustronne rokowania argentyńsko-brytyjskie, a nie wola ich mieszkańców. Strona brytyjska podkreśla jednak, że nie podejmie żadnych decyzji bez ich zgody - i na wszelki wypadek utrzymuje na Falklandach 1200 żołnierzy, formacje myśliwców, helikoptery i dwa okręty Marynarki Królewskiej.
Nie chcemy być Argentyńczykami
Historycy przytaczają sporne racje obu stron - i jak to często bywa w historii - obie strony mają niepodważalne argumenty z przeszłości. Ale bezspornym faktem dnia dzisiejszego jest to, że obecni mieszkańcy, w liczbie dwóch i pół tysiąca, to w ogromnej większości potomkowie brytyjskich osadników. I nie ma wątpliwości, kim się czują.
"Musimy uzmysłowić Argentynie, że nikt z nas na wyspach nie chce zostać Argentyńczykami, a światu, że jesteśmy na wskroś Brytyjczykami" - mówiła BBC jedna z wyspiarek. Referendum ma być odpowiedzią na nieustającą argentyńską akcję jednania sobie poparcia innych państw, w nadziei na uzyskanie praw do archipelagu, tym razem drogą pokojową. Konserwatysta Andrew Rosindell, który przewodzi komisji do spraw Falklandów w Izbie Gmin, mówi: "W referendum chodzi o to, żeby pokazać całemu światu, że mieszkańcy Falklandów, jak każdej innej byłej kolonii, powinni mieć prawo decydować o swojej przyszłości. Kiedy poznamy wynik, myślę, że każda szanująca się demokracja powie, że tak, Falklandczycy powinni mieć prawo do takiej decyzji, jak wszyscy."
Informacyjna Agencja Radiowa(IAR)Grzegorz Drymer/Londyn/ab
Giełdy Waluty Forex - inwestuj z najlepszymi w Saxo Bank
Dodaj komentarz
Komentarze do artykułu
Open all references in tabs: [1 - 3]