Dla niektórych stał się to powszechnie stosowany model biznesowy. Już nawet ONZ i Bank Światowy nazywają owe firmy, czerpiące korzyści z cudzej plajty "sępimi funduszami". W ten sposób Argentyna została doprowadzona na skraj niewypłacalności, a podobnych przypadków wciąż przybywa. Wzrastają jednak również naciski, by zakazać tego rodzaju praktyk.
Argentyńczycy nie chcieli przebywać w tym samym pokoju, co ich prześladowcy. Kiedy negocjatorzy pani prezydent Cristiny Kirchner dziesięć dni wcześniej przyjechali do Midtown Manhattan, zajęli pomieszczenie kancelarii McCarter English. W drugim znaleźli się natomiast emisariusze miliardera Paula Singera, założyciela kontrowersyjnego funduszu hedgingowego Elliott Management. Adwokaci, pośredniczący między obiema stronami konfliktu, musieli więc biegać tam i z powrotem między tymi dwoma pokojami.
Chodziło o kwotę prawie 2,5 miliarda dolarów, które państwo jest winne Amerykaninowi, ale nie chce ich zwrócić, bo Singer nie wziął udziału w umówionej z innymi wierzycielami konwersji długu. Dyplomatyczne wędrówki tam i z powrotem jak na razie niczego nie przyniosły. Również podczas ostatniego spotkania obie strony obstawały uparcie przy własnym stanowisku. Jeżeli nie porozumieją się w najbliższych dniach, Argentynie grozi plajta, jak pod koniec 2001 roku, kiedy rozpoczął się spór między inwestorami. Od lat Singer i Argentyna są w klinczu. Miliarder poprzez swój fundusz zaskarżył kraj, domagając się zwrotu zadłużenia. Sąd Najwyższy przyznał mu rację i oświadczył, że Argentyna nie ma prawa wypłacić jakiemukolwiek wierzycielowi ani jednego peso, zanim nie zwróci pożyczki funduszowi Elliott.
”Sępie fundusze pokazały swoje prawdziwe oblicze” – stwierdził minister finansów Argentyny Axel Kicillof w swoim niedawnym artykule dla "Financial Times”. Inwektywy są wprawdzie częścią argentyńskiej kampanii samoobronnej, ale jasne jest także, że agresywne fundusze hedgingowe wraz ze swoją strategią jeszcze nigdy dotąd nie wpędziły w stan zagrożenia tak wielkiego kraju, jak stało się to w przypadku Argentyny.
Zasada jest zawsze jednakowa: inwestorzy pozbawieni jakichkolwiek skrupułów kupują za bardzo małe pieniądze długi przedsiębiorstw lub całych krajów, którym grozi plajta albo są już bankrutami, a potem przed sądem domagają się zwrotu pełnej kwoty zadłużenia. Ich fundusze pochodzą najczęściej od bogatych rodzin i wielkich inwestorów, jak fundusze emerytalne czy banki inwestycyjne. Dotychczas udawało im się w daleko idącym stopniu uniknąć regulacji prawnej swoich działań, często też prowadzą je z rajów podatkowych. Nawet Organizacja Narodów Zjednoczonych i Bank Światowy nazywają owe instytucje, odnoszące korzyści z czyjegoś bankructwa, ”sępimi funduszami”.
A przypadki te mnożą się coraz bardziej. O ile w latach osiemdziesiątych jedynie w przypadku pięciu procent bankructw dochodziło do sporów prawnych, to obecnie inwestorzy zaskarżają co drugie. I wcale niekoniecznie odnoszą przy tym sukcesy. – Patrząc z historycznego punktu widzenia, możemy stwierdzić, że skargi przeciwko państwom rzadko prowadzą do planowanego celu – mówi Mitu Gulati, profesor prawa z Duke University w Karolinie Północnej. Argentyna jednak poprzez swoje błędy taktyczne sama niejako zaprosiła do wniesienia skargi przeciwko niej. – Teraz jej przypadek może zmienić reguły gry w całym świecie finansowym – przewiduje Gulati.
Ów ekspert od długów uważa za całkowicie prawdopodobne to, że sukces Elliota doda napędu również innym sępim funduszom do wnoszenia oskarżeń. Konwersje długów byłoby przeprowadzić znacznie trudniej, bo inwestorom bardziej atrakcyjna od dobrowolnej rezygnacji z części pieniędzy wydawałaby się droga zaskarżania.
Nie wszyscy zgadzają się z tą opinią, ale przedstawiciele Stowarzyszenia Banków IIF uważają nawet, że wyrok mógłby pomóc w zapobieżeniu na przyszłość zadłużeniowym dramatom. – Można mieć nadzieję, że inne zadłużone państwa zostaną zainspirowane do bardziej kooperatywnego zachowania, niż miało to miejsce w przypadku Argentyny – stwierdza Hung Tran, dyrektor zarządzający IIF.
Gotowość do współpracy nie jest akurat mocną stroną sępich funduszy, co pokazały już w wielu innych przypadkach. Zwykle rzucają się na potężnie zadłużone kraje rozwijające się (Heavily Indebted Poor Countries, HIPC), jak Kongo czy Liberia.