Argentyńczycy już od początku spotkania na Estadio Sausalito osiągnęli przygniatającą przewagę. Przez 90 minut gry oddali aż 16 strzałów na bramkę Ospiny, podczas gdy Kolumbijczycy uderzyli tylko dwukrotnie, z czego raz celnie.
Albicelestes nie mogli sobie jednak poradzić ze świetnie dysponowanym Ospiną. Kiedy kapitulowali obrońcy, za każdym razem ratował ich golkiper Arsenalu.
Nerwowe rzuty karne
Ostatecznie jednak i on skapitulował - po serii rzutów karnych. Obie drużyny myliły się w nich na potęgę. Po stronie argentyńskiej nie trafili Biglia orz Rojo, a kolumbijskiej Muriel, Zuniga i Murillo. Ostatecznie do piłki podszedł Tevez i zapewnił swojej drużynie awans do półfinału.
W nim możemy być świadkami prawdziwego święta. A może raczej wojny - Argentyna wpadnie na Brazylię, jeśli Canarinhos pokonają w swoim ćwierćfinale Paragwaj.
Wprost.pl