Kilka lat temu eksodus brazylijskich piłkarzy osiągnął taką skalę, że wartość sprzedanych zawodników z Kraju Kawy wyniosła ponad 4 procent jego PKB. Tymczasem w Argentynie mamy zjawisko inne – stamtąd masowo eksportuje się trenerów. A liczby robią równie piorunujące wrażenie. Na ośmiu ćwierćfinalistów Copa America aż pięciu trenują szkoleniowcy z tego kraju.
Skład kwintetu: Gerardo Martino (Argentyna), Jose Nestor Pekerman (Kolumbia), Ramon Diaz (Paragwaj), Ricardo Gareca (Peru), Jorge Sampaoli (Chile). Tylko trzy reprezentacje mają krajowego trenera. Canarinhos prowadzi Brazylijczyk Dunga, ale w Kraju Kawy rodak Leo Messiego za sterami selecao byłby ciosem w twarz. Boliwijska federacja jest po prostu zbyt biedna, żeby zatrudnić markowego Argentyńczyka. Do tego dochodzi broniący tytułu sprzed czterech lat Urugwaj Oscara Tabareza, ale wystarczy przypomnieć słowa „El Maestro” po wygranym w 2011 roku finale. – Ja po prostu obserwowałem i naśladowałem to, co w Argentynie robił kiedyś Pekerman – podsumował skromnie selekcjoner Celestes, który od obecnego selekcjonera Kolumbii skopiował model selekcji i sposób nadzorowania drużyn młodzieżowych.