Argentyński wstyd

Tego nikt się nie spodziewał. Leo Messi zapowiadał, że on i koledzy są jeszcze lepsi niż podczas mundialu, z którego wrócili ze srebrem, a na dzień dobry tylko zremisowali 2:2 z Paragwajem. Albicelestes prowadzili dwoma golami, mieli sytuacji na pęczki, żeby wygrywać jeszcze okazalej, ale pozwolili rywalom wyrównać w samej końcówce. 

 

– Cieszymy się z tego remisu tak, jakbyśmy wygrali – skomentował Nestor Ortigoza, naturalizowany w Paragwaju Argentyńczyk, który zaliczył asystę dla Albirroja (zdobywca bramki na 2:2 Lucas Barrios też urodził się w Argentynie). Trudno jemu i jego kolegom się dziwić. Od wielu miesięcy paragwajska kadra gra fatalnie. Podstarzali ćwierćfinaliści MŚ z 2010 i wicemistrzowie kontynentu z 2011 roku sprawiają wrażenie ludzi wypalonych i zmęczonych własnym towarzystwem, a tu taka niespodzianka. Diabli wiedzą, czy nie byłaby jeszcze większa, bo Argentyna strzelała tylko wtedy, kiedy podarki rozdawał jej Miguel Samudio. Lewy obrońca Paragwajczyków, przed kilkoma laty przymierzany do Śląska Wrocław (!) zaliczył piękną asystę przy golu Sergio Agüero, a potem swoim faulem spowodował trochę naciąganego karnego, którego na gola zamienił Messi. Tylko że potem, słabiej grający i nonszalancko prowadzeni z ławki Argentyńczycy, zaczęli wręcz zapraszać rywali, by ci wrócili do gry.

Leave a Reply