Argentyński pomysł na wzrost gospodarczy

23 października Cristina Fernández de Kirchner (w Argentynie funkcjonuje system prezydencki) podjęła decyzję o narzuceniu firmom ubezpieczeniowym obowiązku zainwestowania od 5% do 30% zgromadzonych przez nich środków finansowych w zlokalizowanych na terenie kraju średnio- i długoterminowych projektach inwestycyjnych w sektorach produkcyjnym i infrastrukturalnym. Poziom wymaganych inwestycji zależy od płynności poszczególnych firm.

Przyczyna takiego kroku jest oczywista: sektor ubezpieczeniowy oderwał się niemal zupełnie od realnej gospodarki i jego dalszy rozwój nie przekłada się na powstawanie nowych miejsc pracy. Hernan Lorenzino, minister gospodarki Argentyny, ocenia, że mając łączne kapitały o wartości 64 mld peso (ok. 13 mld dolarów), w projekty o wyżej opisanym profilu argentyńskie firmy ubezpieczeniowe zainwestowały równowartość… 18,5 mln dolarów, czyli niespełna 1,5 promila! Władze tego kraju liczą, że do połowy przyszłego roku skala tych inwestycji powiększy się do 1,5 mld dolarów, czyli przeszło osiemdziesięciokrotnie.

Warto zwrócić uwagę, że rok temu doszło już do podobnej interwencji rządu – wtedy firmy ubezpieczeniowe dostały 50 dni na przeniesienie swoich inwestycji zagranicznych szacowanych na 1,6 mld dolarów, do Argentyny. Nie było to zadanie szczególnie trudne: lokowały one swoje kapitały niemal wyłącznie w aktywach finansowych…

Gabinet Fernández chce nadrabiać stracone lata. Wyraźnie widać, jakie postępy zrobiła sąsiednia Brazylia, dziś niekwestionowanych lider polityczny i gospodarczy Ameryki Łacińskiej. Szybko rozwija się także depcząca Argentynie po piętach Wenezuela. Jest co nadrabiać, bo Argentyna – niegdyś jeden z najzamożniejszych krajów świata, w latach 30. i 40. wyraźnie wyprzedzająca pod względem dochodów mieszkańców i poziomu konsumpcji np. Włochy, w kolejnych dekadach została z tyłu, targana wielokrotnie potężnymi kryzysami. Takimi, jak ten w latach 1999-2002, gdy Buenos Aires walczyło z głęboką recesją, kryzysem długu publicznego i kłopotami wynikającymi z wysokiego kursu peso, prowadzącymi do niskiej konkurencyjności argentyńskiego eksportu (szczególnie w porównaniu do brazylijskiego). Konsekwencją tej katastrofy był wybuch ponad 20-procentowego bezrobocia i m.in. zamrożenie na wiele miesięcy lokat w argentyńskich bankach.

Ostatni kryzys finansowy spowodował, że PKB Argentyny zwiększyło się w 2009 roku tylko o 0,9%, by w kolejnym skoczyć o 9,2%, a w 2011 roku sięgnąć 8,9% (w cenach stałych). W połowie tego roku wzrost gospodarczy liczony rok do roku wynosił już tylko 5,2%, co sygnalizuje odczuwalne spowolnienie rozwoju. Prezydent jest zdeterminowana, by nie dopuścić do obniżenia tempa wzrostu, bo to mogłoby doprowadzić do powrotu wysokiego bezrobocia. A to przecież udało się zmniejszyć do 7,2%. Oczywiście, wzrost PKB nie gwarantuje poprawy sytuacji na rynku pracy, ale jest z nią skorelowany. Poza tym z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że część nowych projektów finansowanych z kapitałów firm ubezpieczycieli wykreuje nowe miejsca pracy.

Łukasz Komuda,

Leave a Reply