Tylko kilkanaście godzin zostało władzom Argentyny na dogadanie się z przedstawicielami funduszy hedgingowych, które zainwestowały w rządowe papiery. Fundusze kupiły je za ułamek wartości od wierzycieli Argentyny po kryzysie lat 2000-2002.
Gra idzie o 1,33 mld dolarów. Choć z perspektywy budżetu państwa, nie jest to kwota duża, to jeśli Argentyna ją zapłaci, będzie musiała stoczyć walkę z pozostałymi wierzycielami, a wtedy na pewno nie uniknie bankructwa. Wtedy całą światową gospodarkę czeka kryzys na niewyobrażalną skalę.
Kwota należna jest funduszom, nazywanym "sępami", które po wykupieniu za minimalną wartość długu, działają jak zwykła firma windykacyjna i starają się odzyskać cały dług. Wśród funduszy, którym udało się uzyskać sądowy wyrok nakazujący Argentynie zwrot 1,3 mld dolarów długu z odsetkami są NML Capital Limited i Elliot Management Corporation. Ten ostatni znany jest Polakom ze sporu z giełdowym Elektrimem.
Jak przypomina CNN, linia obrony Argentyny oparła się na prawie krajowym. Zakłada ono, że w razie problemów ze spłatą wierzycieli, dług jest restrukturyzowany, a jego część umarzana. Po ogłoszeniu bankructwa w 2001 roku, rządowi udało się wynegocjować spłatę 25 proc. i 29 proc. zadłużenia o wartości 100 mld dolarów. Problem w tym, że na restrukturyzację nie zgodzili się wszyscy. M.in. wspomniane fundusze hedgingowe.