Argentyna to niewyczerpana kopalnia piłkarskich talentów. Właściwie co roku słyszymy o jakimś spektakularnym transferze z ojczyzny Diego Maradony na Stary Kontynent. Jednakże w ostatnimi czasy echo o utalentowanych Argentyńczykach milknie coraz bardziej, a o głośnych kontaktach zawieranych pomiędzy nadziejami argentyńskiego futbolu, a przedstawicielami europejskich krezusów jest jakby ciszej. Na próżno było szukać diamentów w argentyńskiej kadrze na Mundial, gdyż najmłodszy jej gracz miał … 24 lata. CzasFutbolu pragnie udokumentować, że taka sytuacja zbyt długo nie powinna mieć miejsca, a argentyńska szkółka piłkarska z wielkim animuszem przechodzi swój renesans.
Przedstawiamy pięć póty co najgłośniejszych transakcji zawartych pomiędzy klubami argentyńskimi, a europejskimi w 2014 roku:
1. Ángel Correa (z San Lorenzo de Almagro do Atlético Madryt)
Nasz ranking otwiera młodzieniaszek uważany za największe objawienie swojej kategorii wiekowej. Ángel Correa przyszedł na świat 9 marca 1995 roku w Rosario czyli tym samym mieście co Lionel Messi jednak jeszcze w dzieciństwie mając 12 lat wyjechał do stolicy kraju by rozpocząć swoją odyseję w lokalnym San Lorenzo de Almagro. Tam uczył się piłkarskiego rzemiosła.
Nim zadebiutował w profesjonalnej ekipie „Cuervos” był bliski przejścia do Benfiki Lizbona w połowie 2012 roku jednak negocjacje z „Orłami” nie doszły do konsensusu. Ówczesny szkoleniowiec Juan Antonio Pizzi do pierwszego składu na Estadio Nuevo Gasometro awansował go z początkiem 2013 roku, a oficjalny debiut miał miejsce dwa tygodnie po tym jak papieżem został ich najpopularniejszy fan – kardynał Jorge Mario Bergoglio, który następnie przyjął imię Franciszek. Rzeczywiście „Ángelito” (czyli po polsku „Aniołek”) po pewnym czasie zaczął grać niczym wysłannik mocy boskich. Jego pierwsze spotkanie z prawdziwego zdarzenia to były majowe derby Buenos Aires z Boca Juniors w którym strzelił pierwszego gola w profesjonalnej karierze, a jego drużyna zdemolowała odwiecznego rywala 3:0.
W przedostatniej kolejce Torneo Final 2013 przypieczętował historyczną degradację Independiente do drugiej ligi albowiem zdobył jednego gola w wyjazdowym starciu z „Czerwonymi Diabłami” posyłając ich w czeluści przysłowiowych piekieł. Tamten sezon ukończył mając na liczniku 13 meczów i cztery gole, a jego San Lorenzo finiszowało na zadowalającej czwartej pozycji. Miało być jeszcze lepiej w Torneo Inicial 2013. Correa wspólnie z kapitalnie spisującymi się Ignacio Piattim i Juanem Mercierem poprowadzili „Azulgranę” do pierwszego od sześciu lat tytułu mistrza Argentyny. Ponownie najlepiej zapamiętano go dzięki klasykowi z Boca Juniors. Tym razem rywalizacja była znaczniej bardziej zacięta, a „Gauchos de Boedo” wygrali 1:0 dzięki jego trafieniu na początku drugiej połowy. „Ángelito” wykorzystał okazję sam na sam z Agustínem Orionem widowiskowo przerzucając piłkę pomiędzy rękami bramkarza składającymi się do interwencji.
CASLA mając zaledwie 33 punkty (strasznie mało jak na mistrza kraju) rzutem na taśmę na koncie ukończyła TI 2013 na czele. Mimo, że nie zachwycali to osiągnęli najlepsze wyniki gwarantując sobie udział w Copa Libertadores 2014. W przeciągu tamtej kampanii rozegrał komplet 19 spotkań i kolejny raz zdobył 4 gole.
W bieżącym roku „Kruki” już pod wodzą Edgardo Bauzy musiały nieco pofolgować zmagania ligowe aby zaatakować najcenniejsze klubowe trofeum w Ameryce Południowej. Torneo Final 2014 zeszło na dalszy plan (tam tylko 16 gier, dwa gole i raptem dziesiąta lokata na koniec kampanii) za to Correa zachwycił w Pucharze Wyzwolicieli. W dziewięciu meczach tych rozgrywek również zanotował dwa trafienia za to jego udział w awansie do półfinału był ogromny. Miał udział w wielu bramkach zdobytych przez zespół, a w pamięci zakotwiczyła zwłaszcza ta jaką strzelił w 1/8 finału przeciwko Grêmio Porto Alegre zaskakującym bramkarza sprytnym, niskim uderzeniem ze skraju pola karnego.
Jeszcze w maju celowniki na „Anioła” obrały Atlético Madryt oraz Manchester City. Wyścig o jego podpis na kontrakcie wygrał rzecz jasna rodak Diego Simeone, a prezes „Los Colchoneros” Enrique Cerezo wyłożył za niego na stół kwotę 7,5 miliona euro. Szef zarządu „Cuervos” Matías Lammens powiedział, że to najwspanialszy transfer w dziejach papieskiego klubu. Transakcja została zrealizowana chociaż Correa miał jeszcze zagrać dla San Lorenzo w pozostałej części Copa Libertadores.
Niestety następnego tygodnia stało się olbrzymie nieszczęście, które uniemożliwi mu dokończenie CL 2014. Otóż podczas badań lekarskich z madryckiej klinice u Ángela wykryto torbiel komory sercowej. 19-latek musi przejść długa rehabilitację usunięcia jej przez co nie będzie mógł wyjść na boisko przez najbliższe pół roku. Correa wpierw przechodził leczenie w Nowym Jorku, a dokończy je w Buenos Aires będąc bliżej rodziny. Oby ta choroba nie zniszczyła mu pięknie zapowiadającej się kariery, a Argentyńczyk miejmy nadzieję w przyszłym roku pokaże, że pieniądze wydane na niego zostały właściwie zainwestowane.
Jest nazywany drugim Sergio Agüero, najlepiej czuje się jako cofnięty napastnik, ale równie dobrze może grać jako lewy pomocnik, a jego szybkość i dynamika świadczy o tym, że porównania do imiennika Di Marii także nie będą przesadzone. Jego wadą jest zbyt ostra gra, ale hiszpańskie klimaty powinny nieco studzić jego latynoski charakterek.
2. Bruno Zuculini (z Racingu Club do Manchesteru City)
Oto defensywny pomocnik kreowany na następce samego Javier Mascherano. Może i nie jest tak dobrze zbudowany, bo jego wzrost to jedynie 178 cm, ale braki w muskulaturze nadrabia szybkością i doskonałym przeglądem pola. Bruno Zuculini przyszedł na świat 2 kwietnia 1993 roku, a swój debiut w Racingu Club zaliczył w lutym 2010 roku mając zaledwie 17 lat. Przez pierwsze dwa lata był rezerwowym, a do pierwszego składu wskoczył podczas Torneo Clausura 2012 jeszcze pod wodzą Alfio Basile. Wcześniej w 2011 roku wystąpił z argentyńską młodzieżówka na mistrzostwach Ameryki Południowej U-20 w Peru gdzie zajął trzecie miejsce.
Od tego czasu pod wodzą kolejnych szkoleniowców stopniowo się rozwijał i chociaż „La Academia” w tym czasie osiągała zdecydowanie przeciętne wyniki to Zuculini okazał się jednym z wygranych szarugi w dzielnicy Avellaneda. Manchester City w tym roku sfinalizował jego transfer za pięć milionów euro. Pierwszy sezon „Zucu” spędzi na wypożyczeniu w hiszpańskim Villarreal. Manuel Pellegrini dowodzący dziś „Citizens”, a niegdyś „Żółtą łodzią podwodną” wiąże z nim wielkie nadzieje. A nuż będzie to nowy Yaya Toure.
3. Rodrigo De Paul (z Racingu Club do Valencia CF)
Kolejny wychowanek „La Academia”. Urodził się 24 maja 1994 roku w dzielnicy Sarandí sąsiadującej z Avellanedą. Ze względu na wysokie aspiracje w młodości postanowił przymknąć oko na miejscowy Arsenal i rodzice zapisali go na treningi do słynącego z wychowywania młodych wilczków Racingu Club. Jego debiut w pierwszym teamie datuje się na luty 2013. Przebojem wdarł się do pierwszej jedenastki i pozycji w niej nie oddał się kolejne półtorej roku.
Gracz szybki i mający bardzo dobre dośrodkowania. Ponadto wytrzymały i mniej podatny na kontuzje. Zazwyczaj biega po lewej flance. W sezonach Torneo Final 2013 oraz Torneo Inicial 2014 rozegrał maksymalną ilość meczów. Co prawda tylko pięciokrotnie pokonywał bramkarzy rywali, ale nie na jego barkach leży sianie spustoszenia w szesnastce przeciwnika. Kampania 2013/2014 nie była dla niego jak i dla całego Racingu zbyt owocna bowiem w łączniej klasyfikacji zespół zajął ostatnie miejsce i gdyby nie tabela spadkowa bez wątpienia podzieliliby ubiegłoroczny los wroga zza miedzy. De Paul był jedną z niewielu jasnych postaci tej rozbitej brygady.
W maju br. hiszpańska Valencia jeszcze pod wodzą jego krajana Pizziego wydała na niego przeszło 4,5 miliona euro i podpisała 5-letnią umowę. Będzie wart takiej sumy? Czy przekona do siebie portugalskiego stratega Nuno i singapurskiego właściciela Petera Lima? Przekonamy się w najbliższych latach. Tak latach, bo to jest inwestycja na odległą przyszłość.
4. Leandro Paredes (z Boca Juniors do AS Roma)
Oto diament kreowany na następca samego Juana Romána Riquelme. Niestety podobnie jak on bardzo skłonny do kontuzji. Paredes urodzony 29 czerwca 1994 roku swój pierwszy oficjalny występ dla Boca Juniors zanotował mając tylko 16 lat. W listopadzie 2010 roku zagrał ostatnie siedem minut z Argentinos Juniors, ale on i jego koledzy polegli przed własną publicznością 0:2 ówczesnymi obrońcami tytułu.
Z biegiem czasu raczej grywał niż grał. W przeciągu trzech lat łącznie pojawił się na murawie w 29 spotkaniach notując w nich pięć trafień. W regularnych występach przeszkadzały mu albo notoryczne problemy ze zdrowiem albo „blokujący” go senior Riquelme. Apogeum formy dostąpił w Torneo Inicial 2012 czyli sezonie kiedy Román nie grał, bo był skłócony z ówczesnym trenerem Julio Falcionim i po przegranym finale Copa Libertadores 2012 z Corinthians w lipcu obrażony odmówił dalszej współpracy. Paredes wykorzystał absencję kapitana i udowodnił swoją wartość strzelając po dwa gole w klasykach z San Lorenzo de Almagro i Racingiem Club, zapewniając wygrane po 3:1.
Później odszedł Falcioni, przyszedł legendarny Carlos Bianchi dzięki czemu Riquelme powrócił do zespołu, a Paredes z powrotem zasiadł na ławce rezerwowych. Od tego czasu pojawiał się w drużynie od święta aczkolwiek zdołał jeszcze zaskoczyć swoim „supergolazo” z dystansu podczas wygranego 2:1 meczu z Tigre w końcówce Torneo Inicial 2013. W styczniu 2014 odszedł na półtoraroczne wypożyczenie do AS Roma. „Giallorossi” wyłożyli nań 1,4 miliona dolarów. Rundę wiosenną spędził na kolejnym wypożyczeniu do Chievo Verona gdzie zagrał tylko raz i to zaledwie kilkanaście minut przegranego 0:1 meczu z Torino (pierwsze trzy miesiące nie mógł grać bo … leczył uraz). Jeśli zdrowie mu dopisze to może jednak będzie szansa aby poszedł w ślady swojego mentora.
5. Mauro Zárate (z Vélez Sarsfield do West Ham United)
Nasz ranking zamyka „jugador” bardziej doświadczony mający już na swoim koncie wojaże po Europie. Trzeba od razu zaznaczyć, że niezbyt udane wojaże. Mauro Zárate to mistrz świata z Argentyną w kategorii U-20 z 2007 roku. Później wychowanek Vélezu został uraczony bajońskim kontraktem w katarskim Al-Sadd. Tam jednak nie miał szans rozwinięcia swojego warsztatu wobec czego poszukał zatrudnienia w Europie. I tak zwiedził Birmingham City, Lazio, Inter Mediolan. Nigdzie jednak nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań, co spowodowało, że w lipcu ubiegłego roku postanowił powrócić do Estadio José Amalfitani. Jego ponowna przygoda z macierzystą drużyną nie rozpoczęła się wymarzenie. W sierpniu podczas starcia z All Boys doznał zerwania mięśni lewego uda, co spowodowało, iż musiał pauzować trzy tygodnie. Kiedy wrócił zdobył parę bramek, ale w Torneo Inicial 2013 nie osiągnął dyspozycji na jaką sam liczył – tylko pięć goli w dziewięciu meczach.
Nieudany sezon otwarcia pokrzepił sobie w pierwszej połowie tego roku. Torneo Final 2014 zwieńczył aż 13 trafieniami zostając królem strzelców ligi argentyńskiej w sezonie 2013/2014. Jego starszy brat i aktualny agent Rolando Zárate w 2004 roku (Torneo Clausura 2004) również sięgnął po miano najskuteczniejszego snajpera Primera Division de Argentina, a dorobek bramkowy miał identyczny, co teraz Mauro.
Jak na ironię w rozgrywkach Copa Libertadores 2014 niewiele pomógł drużynie bowiem tam nie skierował piłki do siatki ani razu, a „El Fortín” pomimo brawurowej przeprawy przez fazę grupową odpadli już w 1/8 finału doznając kompromitującej wpadki z paragwajskim Nacionalem Asunción debiutującym w rundzie play-off Pucharu Wyzwolicieli. Pomimo to jego snajperski instynkt na boiskach krajowych docenił West Ham United. Średniak angielskiej Premier League parafował z nim trzyletnią umowę. Dla 27-letniego „Maurito” to absolutnie ostatni dzwonek na podbój Europy.
Wkrótce do tego zaszczytnego grona mogą dołączyć kolejne obiecujące nazwiska m.in. Manuel Lanzini, Éder Balanta, Matías Kranevitter, Leonel Vangioni (cała czwórka z River Plate), Julio Buffarini, Héctor Villalba (obaj San Lorenzo de Almagro), Ezequiel Ponce (Newell’s Old Boys) tudzież Geronimo Rulli (Estudiantes La Plata). Eksport w Argentynie wciąż żyje!